A historia ta w skrócie prezentuje się tak: mamy rok 2019, Deckard, który trudni się wyłapywaniem androidów, czyli człekokształtnych robotów, stanowiących niebezpieczeństwo dla społeczeństwa, dostaje nowe zadanie – ma odszukać grupę zbiegłych Nexusów, przedstawicieli tak doskonałego modelu, że niedającego się odróżnić od prawdziwego człowieka. Dla poniższych rozmyślań trzeba zaznaczyć, że mimo rodowodu wywodzącego się kryminału noir, fabuła obraca się wokół najważniejszych egzystencjalnych kwestii – padają pytania o to czym jest człowieczeństwo, świadomość, dusza czy Bóg.
Filmowe Los Angeles jest miejscem narodzin nowej istoty – oto w laboratoriach korporacji Tyrella powstaje „człowiek”, model Nexus 6 – i jako takie staje się przestrzenią mityczną, legendarną. Istniejącą poza czasem sceną aktu stworzenia, co jest potwierdzane przez budowę miasta.
Mityczne skojarzenia budzi już sam początek filmu. Ukazujący się naszym oczom industrialny, poznaczony kominami pejzaż, urokliwy pomimo przemysłowego, ciężkiego charakteru jest znany jako „krajobraz Hadesu”. Mroczne L.A. z perspektywy lotu ptaka faktycznie sprawia nieziemskie wrażenie. Brak słońca, ciemność od czasu do czasu rozświetlana ogniem, wszechobecne opary i mgła oraz kominy, które niczym stalagmity wyrastają z dna jaskini, przywodzą na myśl podziemne królestwo.
"Krajobraz Hadesu" i wyłaniające się z ciemności budynki korporacji Tyrella |
Wieża Babel przez archeologów utożsamiana jest właśnie z zigguratem. W Biblii budowla ta była symbolem pychy ludzi, którzy chcieli dorównać Bogu. Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia w „Łowcy androidów” - ludzie stwarzają życie. I również bardziej dosłownie: metropolia pnie się cały czas górę.
Miasta sytuowane w dorzeczu Tygrysu i Eufratu orientowane były wokół okręgu świątynnego – Los Angeles wydaje się skupione wokół centralnego punktu, jakim jest górujący nad metropolią „ziggurat” Tyrella. Monumentalny obiekt rozświetlony setkami przypadkowo rozsianych punkcików światła przypomina fragment rozgwieżdżonego firmamentu, i paradoksalnie wydaje się być nim bardziej niż faktyczne niebo wiszące nad miastem, na którym na próżno szukać choćby jednej gwiazdy. Czy ta zamiana ról ma znaczyć, że ludzkość w filmie Scotta sięgnęła już nieboskłonu?
Bogate płaskorzeźbienia, miejscami budzące skojarzenia się z poprzednim filmem reżysera, „Obcy – 8 pasażer „Nostromo”” i surrealistycznymi projektami Gigera, który jest odpowiedzialny za kreację ksenomorfa. Pokrywające zewnętrzne ściany budynku ornamenty wydają się czymś zbędnym w kontekście zwykłego biurowca potężnej korporacji, ale w tym przypadku podkreślają sakralny charakter budowli. Zaś fasadę „zigguratu”, od dołu do góry przecina podłużna platforma, która może odpowiadać schodom, po których kapłani wspinali się do wnętrz starożytnych świątyń.
Rzeźbienia kojarzące się z "Obcym" |
Wnętrze budynku Tyrella |
Prekolumbijska ornamentyka za plecami Deckarda |
Futurystyczne Los Angeles łączy w sobie piękno z zepsuciem i wielkość z upadkiem, w czym przypomina wyobrażenia jakie mamy ze starożytnym Rzymem, Konstantynopolem czy Babilonem. I tak jak one, zaczyna jawić się jak miejsce wyrwane z jakiegoś dawnego mitu, legendy. W tej intrygującej opowieści równie kluczową rolę jak fabuła odgrywa strona wizualna i scenografia miasta.
0 komentarze:
Prześlij komentarz